Posągowej urody buzia w kolorze popiołu łączy w sobie miękkość i delikatność młodego ciała, jak i surowe, ostre linie twarzy nakreślone
niczym śmiałym pociągnięciem pióra. Blady odcień skóry przełamuje wyraźny fiołkowy blask tęczówek jej oczu. Tam długie, pełne
rzęsy podkreślają zazwyczaj tajemniczy i skupiony wzrok, dodając nie tylko kobiecego uroku, ale też powagi. Spojrzenie oczu mrocznej
jest często puste, chłodne i bezduszne, a na twarzy rzadko gości uśmiech któremu nie towarzyszy sarkazm czy ironia, złośliwość lub pycha.
Fiolet, czerń i szarość. Trzy dominujące kolory budują dość chłodny obraz długouchej. Po szarych policzkach, od migdałowych oczu spływają
łukiem bezwstydne łzy goryczy, namalowane lub zrodzone przypadkiem. Jej fiołkowe, wydatne usta, długie pazury i bujne włosy trzymają się pewnego eleganckiego schematu i stylu.
Mroczna jest dość wysoka dzięki długim nogom których nie obawia się podkreślać krzykliwą szatą z wcięciem i stukotem obcasa. Nigdy nie nosi dużo biżuterii i ozdób, ceniąc sobie prosty, schludny wygląd. Smukła sylwetka przyjemnie zaokrągla się gdzie trzeba, nie wstydząc swojej kobiecości oraz budując obraz atrakcyjnej, wyzwolonej czarodziejki która pewnie stąpa po ziemi. Mimo całej tej pozornej elegancji nie boi się ubrudzić i jeśli będzie trzeba, przywdzieje łachmany, przejdzie przez bagno i zrobi to, co trzeba zrobić.
"Jej natura jest niczym sam las. Piękna i straszna, spokojna i dzika, dziewczyna i zwierzę."
W kwestii politycznej ma dość szorstkie spojrzenie. Nie interesują jej miejscowe prawa i zasady ludzkich najeźdźców, kierując się jedynie własnym zachwianym osądem, a ten szepcze do uszka, że jej rasa lepiej władałaby krainą Aden. Wierzy że światu należy się cierpienie, za krzywdy wyrządzone Shilen. Że ból bogini, musi mieć swoją ofiarę, a dominacja ludzi musi się zakończyć. Ogniem i mieczem, poprowadziłaby krucjatę przeciwko ludzkości, gdyby tylko miała swoją własną armię. Całym sercem chciałaby aby to mroczni władali kontynentem. Jednak jako że nie są dość silni, sama jest niczym lisica w kurniku. Wtapia się w tło, poznaje ludzką społeczność czekając na dogodny moment by ukąsić.
Mimo całego potencjalnego okrucieństwa do jakiego jest zdolna, sama nie postrzega siebie jako potwora. Potrafi przytulić z matczyną miłością młodego mrocznego elfa, szepcząc dziecku w świątyni że pokój między rasami to tylko przykre, przelotne zawieszenie broni. Wierzy że tylko poprzez siłę i wojnę można zapobiec wyginięciu jej rasy, i nie zostać ludzkim rezerwatem, gdzie mroczni będą oglądani przez gapiów niczym zwierzęta w klatce. Trudne czasy wymagają trudnych decyzji.
Chociaż gardzi niektórymi rasami, zawsze ostatecznie ocenia indywiduum. Docenia elegancje, dumę, artystów, buntowników, osoby inteligentne, pełne pasji, żarliwe, niezłomne i silne psychicznie. Nie zdziwi zatem, że z oczywistych powodów szanuje wyższych orków, wyznawców Pa‘agrio o ile nie zasymilowali się zbytnio z ludzkim społeczeństwem.
Gorliwie wyznaje Shilen i uważa że to właśnie Matka Pustki kieruje jej decyzjami. Wierzy że Shilen będzie mogła kiedyś zaznać spokoju, doznać Katharsis i zapomnieć o zdradzie i odrzuceniu, dokładnie tak samo jak mogłaby jej rasa. Obawia się, że jeśli nikt nie wyciągnie ręki do skrzywdzonej Shilen, na zawsze zostanie ona już boginią zniszczenia, a świat pogrąży się w bezmyślnej destrukcji.
Postać w długiej sukni spacerowała przez las, ciągnąc za sobą krwistoczerwony tren i poruszając leżące na ziemi zgięte, suche liście.
Nie była to jesień, lecz codzienność w Ogrodzie Shilen. Każdego dnia skrzywdzona natura, każda wykrzywiona w bólu gałąź i nienaturalnie
wygięty pień drzewa przypominały w milczącym krzyku o dramacie, który na zawsze podzielił ich społeczeństwo.
Delikatna, kobieca ręka uniosła skrzypce wykonane z tego samego, przeklętego magią drewna i przytknęła do swej szarej, łabędziej szyi.
Smyczek ruszył agresywnie, nadając życia wszystkim uwięzionym w lesie emocjom. Szarpał struny w dzikim tempie wybrzmiewając raz złością,
raz smutkiem, ale nie tracąc ani trochę zawziętości. Smukła sylwetka spacerowała powoli, ale gra nie traciła tempa i zdawało się że sam
demon opętał ją prowadząc dłoń. Ta nagle zwolniła w gorzkiej refleksji, a wygrywana melodia nabrała smaku ulatujących marzeń.
Mroczna elfka zadarła twarz ku górze, pozwalając blademu światłu księżyca paść na jej surowe lico, po którym spływała samotna łza.
Smyczek poruszył się powoli, niepewnie, ale dźwięk był czysty i jękliwy zarazem. Jej dłoń zamarła, a przeciągającą się ciszę przerwał
nagle głos mężczyzny, który zakradł się tak cicho, że kobieta aż drgnęła.
- Pani, twoi rodzice niepokoją się gdy samotnie spędzasz czas w lesie. Wciąż grasują tu wilki i inne...
- Wilki. - Syknęła z wzgardą, przerywając mrocznemu. - Mnie niepokoją gorsze rzeczy niż głodne zwierzęta...
- Wiem że jesteś obdarzona... - zaczął mroczny z nieco głupkowatym uśmieszkiem, ale widząc jak kobieta przechyla głowę rzucając mu ostre,
pytające spojrzenie, sprecyzował. - ...magicznie! - uniósł palec zanim coś powiedziała. - Jednak nawet utalentowana czarodziejka z rozszarpaną
krtanią jest wciąż, tylko martwą czarodziejką. Podobno zgłębiasz arkana kapłańskich święceń, więc byłby to trochę obciach... no ale...
- DOBRA! Skończ! Idę. - Zacisnęła zęby i zmarszczyła twarz posyłając mu groźne spojrzenie, na co mroczny się uśmiechnął nieprzejęty.
- Przestań za mną łazić, dobrze wiem że to nie rodzice Cię nasłali! - rzuciła na odchodne.
- Po prostu dbam o to byś nie popadła w zbędną melancholię. - posłał jej frywolne oczko i dziarsko wskazał palcem na co pokręciła głową.
Zdążyła przejść kilka metrów nim znów usłyszała jego głos.
- Hej Yasumrae!
- Co?
- Napij się ze mną w tawernie zanim zostaniesz kapłanką.
Nie wiedziała czemu uśmiechnęła się wtedy pod nosem, ale mimo to nie odwracając się pomachała mu wyciągniętym śmiało środkowym palcem.
Obudził ją ćwierkot ptactwa i rozlany na połaci namiotu jęzor światła. Miła odmiana, od stęchłego i zgniłego lasu przy Ima Thalor.
Czasem zastanawiała się czy nie powinni porzucić tamtego miejsca, ale wtedy przychodziła myśl że przecież to właśnie ich zbudowało.
Kim byłyby mroczne elfy, gdy zapomniały o swoim dziedzictwie? Żyjąc bez bólu byliby słabi, a tylko silni mają szansę przetrwać.
Jej długie, szare ucho wychwyciło nieprzyjemne brzmienie męskiego chrapania, a do nosa dotarł jego intensywny zapach.
Prowadząc samotne życie nie czuła się z tym specjalnie komfortowo, ale noc była zimna, a w ten sposób mogła poczuć się bezpiecznie.
Zdjęła z siebie wielką orczą łapę i podniosła się, przelotnie zerkając jak wielkolud śpi niczym dziecko.
Była na świętej ziemi Pa’agrio, w Dolinie Bohaterów z delegacją, a czy jej „bohater“ zbezcześcił to miejsce bawiąc się z nią
w namiocie to już nie była jej sprawa. Z całym szacunkiem jakim darzyła ogień boga orków, był to jednak mimo wszystko co najwyżej sojusz.
Jeśli ork odpowie za tą straszną zbrodnię jakiej tu dokonali, cóż.. jest już dużym chłopcem.
Nie siląc się na zbędne sentymenty wstała, ubrała się i upewniła że włosy są w ładzie. Chociaż czasu było mało, spróbowała
orczego prowiantu, prawie łamiąc sobie zęby na jakimś zaschniętym sucharze. Zostawiła więc taki nadgryziony i wyszła w służbie bogini.
Miała przede wszystkim przyklepać jakieś nudne umowy handlowe i upewnić się że herszt Rangaross będzie wiedział o ich chęci na utrzymanie
długiej i owocnej współpracy. Przy okazji, miała podsunąć parę sfałszowanych dokumentów, poświadczających o złych intencjach ludzi i spróbować ich poróżnić.
Pech chciał, a może po prostu chcieli ją upokorzyć goszcząc w tym samym czasie inną delegację. Jasne długie uszy jej krewniaków i złote
włosy wywołały furię w jej oczach. Czy orkowie na prawdę zniżyliby się do współpracy z tymi zdradzieckimi tchórzami? Wesoły nastrój zszedł
z niej w mrugnięciu oka, ale zachowała się profesjonalnie, z trudem powstrzymując kąśliwe spojrzenie. Była ich trójka. Mężczyzna, kobieta
i dziecko, na wesołej wycieczce z daleka od domu. Wycieczce która mogła zakończyć się nieszczęśliwym wypadkiem.
Tak jak myślała, spokojne życie rodzi słabość, a elfia parka czuła się na tej wycieczce dużo bardziej swobodna. Zwiedzali orcze ziemie
podziewając ich surowy krajobraz, a ona podążała za nimi szukając okazji do ataku. Gdyby tylko dało się sprawić by zginęli z orczej ręki.. zmroziłoby
to ich relacje na długi czas. W końcu nadarzyła się okazja, gdy elfia para postanowiła odwiedzić słynną Jaskinię Prób. Czy w ogóle powinna ich zabijać?
Przez chwilę nie była pewna, ale moment konsternacji trwał krótko. Mroczna magiczka zacisnęła zęby i wyciągnęła dłonie w inkantacji naprowadzając silne
uderzenia wiatru na ogromne głazy tej pierwotnej jaskini. Nie trzeba było dużo czasu by kamienie zaczęły spadać blokując wyjście. Oczywiście było
to święte miejsce kultu Pa’agrio wiec długo nie będzie zasypane.. ale wiedziała co czai się w środku. Wyjście powinno być zasypane na dość długo,
by bestie zeżarły ich żywcem. Kobieta dostała jakimś kamieniem w głowę, jeszcze zanim wszystko się zasypało, a czy elfik sam ją obroni.. było to wątpliwe.
Wtedy patrząca się z podłą satysfakcją mroczna dostrzegła inne, małe oczy w ciszy w nią wpatrzone. Elfie dziecko, najwyraźniej spłoszone dramatem,
który się tu wydarzył uciekło i patrzyło się wprost w jej chłodne oczy.
Przez chwilę ona także patrzyła się fioletem swoich ślepi w oczy dziecka. Czy gówniarz mógł wiedzieć że to ona spowodowała to wszystko?
Wiedziała że powinna go zabić, ale zawahała się. Oczy dziecka niczym lustro przypominały jej własne dzieciństwo. Dzieciak był przerażony i płakał,
a twarz mrocznej pozostała beznamiętna niczym maska. Dopiero po chwili jej powieki poruszyły się gdy spojrzała gdzieś na horyzont, pochyliła się nieco,
sięgając dłońmi przez wcięcie w sukni uda i odpięła z niego prosty, metalowy sztylet. Spojrzała na dziecko i rzuciła mu broń pod nogi ze wzgardą.
Nie gardziła dzieckiem, lecz samą sobą bo nie umiała dokończyć tego co zaczęła. Przetrwają tylko silni.
Spojrzała ostatni raz na malca i odeszła zostawiając dziecko jasnych same w rękach losu.
![]() | Podobno w kłótni uniosła dłoń na Hierarchę w Ima Thalor za co wychłostano ją na Ołtarzu Rytuałów. |
![]() | Słyszano jak po drinku zarzekała się, że jeśli Ima Thalor upadnie, to zniszczy barierę trzymającą Morze Zarodników w ryzach. |