Potężny ork o ciemnej, prawie brązowej skórze, ciemnych włosach spiętych z tyłu głowy. Twarz pokryta plemiennymi znakami, pomalowana na biało z czerwonymi pionowymi liniami na wysokości oczu. Usta zazwyczaj zakrywa maską. Ubrany w ćwiekowaną skórznię, wygodne buty i skórzane rękawice nie ograniczające jego ruchów.
Opanowany, pracowity i uczynny wojownik ceniący ponad wszystko własny honor i najbliższe mu osoby. Brzydzi się przemocą wobec słabszych. Uważa że znęcanie nad słabszymi jest największą ujmą na honorze.
Mimo że jest przedostatnim względem wieku spośród szóstki rodzeństwa, Xald od najmłodszych lat był dużo wyższy i bardziej rozbudowany od rówieśników a także od ojca, starego wiecznie pijanego wojownika. Najprawdopodobniej po nim odziedziczył budowę ciała, a nawet go przerósł. Całe szczęście charakter odziedziczył po matce, szamance wspierającą całą okolicę swoją wiedzą i umiejętnościami leczącymi. Rodzina Borsonów wzbudzała w sąsiadach spory niepokój. Ciągle słyszano u nich krzyki pijanego ojca wyżywającego swoją złość na domownikach. Xald często opuszczał dom i szukał zajęcia w okolicy. Tu trzeba było komuś narąbać drewna, tam przekopać ogród a czasem kogoś niepokoił keltir wykradający kurczaki w nocy. Najlepiej gdy krasnoludy przywoziły swoje towary handlowe i potrzebowały osiłka do rozładowania dóbr. Nie bał się żadnej fizycznej pracy co więcej sprawiało mu radość pomaganie potrzebującym. Często za wykonaną pracę zdobywał kilka drobniaków, z których połowę odkładał do znanej tylko jemu skrytki a drugą połowę oddawał matce. Swoją część odkładał aby kupić miecz którym mógłby skutecznie nakarmić rodzinę dołączając do myśliwych.
Pewnego pięknego słonecznego dnia Xald zdobył wyjątkowo dużo zleceń. Od rana do późnego wieczora spędził na targu pomagając kupcom. Gdy wracał do domu zastał zgromadzoną grupkę ciekawskich sąsiadów stojącą przed jego wejściem. Rozpychając się łokciami wszedł zaniepokojony do środka. Matka pocieszana i opatrywana przez najstarszą córkę siedziała na łóżku ocierając łzy. Trójka pozostałych braci i sióstr sprzątała zakrwawioną podłogę. W domostwie brakowało dwóch osób Ojca oraz Eldanora. Gdy Xald dowiedział się co zaszło pomiędzy nimi uklęknął na jedno kolano przed matką jakby składał śluby. – Znajdę mego brata matko, obiecuję. – matka dodała gładząc jego policzek – Nie pozwól mu go skrzywdzić, proszę... - potężny ork kiwnął głową, wstał i pobiegł czym prędzej do miejsca, w których schował swoje oszczędności. Wykopał ciężką sakwę czym prędzej udając się do zbrojmistrza. Sklep już był zamknięty jednak właściciel dobrze znał osiłka gdyż często sam korzystał z jego usług. Xald wybrał dla siebie ciężki dwuręczny oręż, który w jego potężnych ramionach wyglądał najwyżej jak miecz półtora ręczny. Gdy chciał zapłacić za wybraną broń sprzedawca odpowiedział – Nie musisz mi za niego płacić. Zapracowałeś na niego swoją uczynnością. - po tych słowach wybiegł ze sklepu i popędził czym prędzej w stronę lasu do którego uciekł jego brat. Dobiegając do skraju po śladach krwi ujrzał pijanego ojca z potwornymi ranami, jednak nie robiły one wrażenia na starym wojowniku. Wydzierał się w stronę lasu – Znajdę Cię mały bękarcie!! Znajdę i wypatroszę!! – Xald dobiegł do ojca – O! jesteś w końcu, chodź znajdziemy tą kupę gówna... - Xald słysząc to jak ojciec wyraża się o swoim najmłodszym synu gromadziło w nim gniew jednak potrafił nad nim zapanować. Przeszukiwali las przez kilka godzin jednak ciemny las nie ułatwiał zadania w znalezienie jakichkolwiek oznak obecności Eldanora. Ojciec cały czas pełen gniewu i mordu w oczach wykrzykiwał nawołując chłopaka. W pewnym momencie się zatrzymał spojrzał na Xalda i powiedział – Wiesz co? Wydaje mi się ze z całej tej waszej zapchlonej szóstki tylko Ty jesteś moim synem. – powiedział z pełnym przekonaniem – Popatrz na siebie... jako jedyny wyrosłeś na prawdziwego orka a nie na jakieś wątłe ścierwo... - po chwili dodając - Zawsze podejrzewałem, że twoja matka mnie zdradza, mówię Ci że to zwykła k***a! – po tych słowach w Xaldzie coś pękło... podszedł do ojca, wyciągnął do niego ręce jak by chciał go przytulić. Objął go i przycisnął twarzą do swojej klatki piersiowej – Co ty odwalasz młody! Puść mnie! – Xald jednak nie słuchał i przyciskał ojca coraz mocniej. Ten zaczął się wyrywać i skarżyć na problemy z oddychaniem. Szarpał coraz mocniej jednak zwiotczałe przez alkohol mięśnie nie były w stanie równać się z siłą młodego orka. Uścisk Xalda stawał się coraz mocniejszy, a po jego policzkach spływała łza. W pewnym momencie można było usłyszeć głośny trzask w okolicy odcinka szyjnego ojca… i nic więcej. Nastała całkowita cisza, nikt nie krzyczał, nikt nie wołał jakby cały świat zamilkł. Bezwładne ciało nie stawiało już żadnego oporu. Mimo wszelkich wyrządzonych krzywd ork nie zostawił zwłok ojca na pożarcie przez wilki. Zebrał kawałki drewna ułożył z nich stertę, na której ułożył ciało i podpalił. Wpatrując się w płomienie przypominał sobie słowo, które dał matce. – Znajdę Cię braciszku... - Stał tak jeszcze chwilę i wyruszył w dalszą podróż...
![]() | Wielki i potężny ale podobno muchy nie skrzywdzi. |
![]() | Swoją pracowitością zgromadził pokaźną sumkę. |
![]() | Orczyce i nie tylko wzdychają widząc jego posturę i toną w marzeniach o nim. |