PARALIŻ WOLI
MĘŻCZYZNA
MROCZNY ELF
RYCERZ SHILLEN
SAMOTNIK
PLOTKI


Na co dzień Visarl nosi się tak by nie zapadać w pamięć. Prosta lniana koszula opina szeroki jak na elfa tors, a podwinięte na robotniczą modłę rękawy odsłaniają umięśnione ramiona kogoś komu praca na morzu czy w porcie bynajmniej nie ubliża. Skórzane spodnie na tyłku ciemnego elfa trzyma pospolicie wyglądający pasek z brązowego rzemienia a dłonie chronią cienkie rękawiczki bez palców. W kwestii ubioru jedynym przejawem ekstrawagancji jest długi zakrzywiony nóż misternej elfiej roboty, zawieszony na biodrze dużo porządniejszym paskiem o srebrnej klamrze. Fakt że nie stroniący od utarczek surowi mężczyźni morza przywiązują uwagę do swojej broni nie powinien jednak nikogo dziwić. Twarz przystojna o ostrych rysach bez widocznych pamiątek bitewnego lub karczemnego męstwa pozbawiona jest już chłopięcej urody na rzecz surowego męskiego magnetyzmu. Podobnie spojrzenie dużych oczu o złotych niczym u drapieżnego kota źrenicach zdaje się przyciągać i hipnotyzować rozmówców. W tym równie szarym co jego skóra obrazku jest jednak kilka rys, widocznych zarówno dla mniej jak i bardziej spostrzegawczych obserwatorów. Po pierwsze cały efekt wtapiania się w tłum pospolitym ubiorem blednie przy kłującej wręcz w oczy śnieżnobiałej grzywie jaką w swojej próżności nosi spiętą w sięgający tyłka kucyk. Nieco bardziej spostrzegawczy dostrzegą też że choć radzi sobie z utrzymaniem kroku na rozchwianym pokładzie statku to jego postawa i praca nóg przypomina raczej szermierza niż żeglarza. Na koniec dłonie, o zwinnych długich palcach nie noszą śladów pracy przy linach takielunku a odcisków od rękojeści ostrza dużo cięższego niż nożyk.

A nie na co dzień? Cóż, kto wie co trzyma w kufrze pod swoją pryczą. Prosty rzut na intuicję podpowie że raczej nie sukienki.


Koniecznym może być podział na to jaką twarz pokazuje światu a jaką bliskim, cokolwiek w przebiegłym umyśle ciemnego elfa ta druga kategoria miałaby oznaczać. Vis to lubiany kompan na którym można polegać, żyje chwilą, potrafi się śmiać i bawić a kogoś z kim ma zatarg prędzej obije lub postraszy niż zadźga skrycie w ciemnym zaułku. Pośród obcych stara się trzymać fasadę małomównego i praktycznego elfa żyjącego wedle przekonania że dawne zatargi najlepiej zostawić w przeszłości a na dzień jutrzejszy patrzeć przez pryzmat własnych korzyści. My czy Oni to dla niego kategorie na kumpli z załogi i resztę świata a nie rasy czy ideologie. Jednak czasami kiedy księżyc jest już wysoko a kubki parę razy osuszono by napełnić je ponownie, spod tej przyjaznej choć szorstkiej fasady wychodzi z trudem skrywana pogarda i złość. Kpiący zazwyczaj uśmieszek przybiera wtedy odcień obrzydzenia i nienawiści.
Prawda jest taka że Visarl w sekrecie należy do radykalnego odłamu rycerstwa świątynnego Shillien i całym sercem śni o powrocie swojej rasy na należne jej miejsce, czyli na szczyt. Oczywistym jest że z jego skromną osoba bardzo blisko owego szczytu. Elitaryzm jest dla niego równie naturalny jak oddychanie. Bieżący stan świata pełnego ciągłych utarczek między władcami miast-państw postrzega jako bezpośredni efekt panoszenia się zbyt licznej ludzkości oraz koronny dowód na to że ma racje i "kiedyś było lepiej". Wśród swoich braci jak i innych wiernych porzuca maskę małomównego pilnującego swojego nosa elfa i gotów jest dawać płomienne przemowy (szczególnie potępiające innych), gardzić doczesnymi rozrywkami (szczególnie w wykonaniu innych) i generalnie narzekać na to na czym świat stoi. Nie jest przy tym szczególnie pokorny w swojej religijności a pod płaszczykiem płomiennej agitacji kryje się egoistyczna osobowość niechętna wszelkim autorytetom.


Cienki sierp księżyca wisiał wysoko na czystym granatowym niebie, a jego nikły srebrzysty blask przesuwał się po trawie, porastającej wnętrze nawy głównej zrujnowanej świątyni, gdzieś przy granicy szumnie nazywanych "królestwami" ziem Giran i Oren. Nazwy stanowiły najmniejszy z ich problemów, a ich zmienność bezpośredni efekt wielu tygodni jak nie miesięcy przygotowań. Na przykład jeszcze rok temu Giran twierdziło że jest republiką. Teraz jednak dużo bardziej istotne wydawało się że "szanowni partnerzy" z Oren zabrali ze sobą nie jedną, jak to było uzgodnione, a dwie osoby towarzyszące. Nawet ta śladowa ilość światła była wystarczająca dla oczu mrocznego elfa by ocenić drabów towarzyszących wodzowi lokalnego plemienia orków. Obaj spasieni woje byli o ponad głowę wyżsi od Visarla brzuszyskami zaś mogli rywalizować z niejednym wzdętym osłem. Od kłów po ufajdane łydki umalowani byli w barwy wojenne choć czasem ciężko było odróżnić gdzie kończy się rdzenna kultura a zaczyna brak higieny. Odziani byli w stylu grabieżców w którym skóry i kości mieszały się z losowo przypiętymi elementami zdobycznych kolczug i innych pancerzy. Błędem byłoby jednak nie docenić tak wytrzymałości jak i siły tych zwierząt tym bardziej że zarówno ich broń jak i prowizoryczne zbroje były o niebo lepsze niż cienka koszula na grzbiecie elfa. O ile pewniej czułby się teraz mając na sobie ceremonialny szkarłatny pancerz. Jakże przeklinał nadmierną ostrożność kiedy decydował się nie zakładać zbroi by pozostać podróżującym incognito robolem szukającym zajęcia.

Jego towarzysz, mag negocjował właśnie łapówkę za kolejny rozdział siejącej zamęt intrygi zakonu. Lokalna dzicz miała nieco intensywniej rabować karawany noszące pewne barwy, a nieco mniej natarczywie drugie. Całe zamieszanie było rozpisane na kilka aktów a jego ostatnim krokiem będzie zapewne zdrada i wycięcie zielonoskórych kiedy wierni słudzy Shillien obłowią się już wystarczająco na powstałym chaosie. Nagłe rozmyślania o bogactwach i umiarkowanie zasłużonej chwale przerwał gwałtowny ruch. Nie było sensu dociekać kto i dlaczego. Głośny gwizd i okrzyk towarzysza wystarczyły za sygnał.

- VIIIS!

Zanim ostatnie echo okrzyku drugiego z ciemnych elfów przestało odbijać się od resztek murów rycerz Shillien zerwał z szyi naszyjnik stylizowany na kryształ lodu, a mieszanka słów, woli i krwi ze zranionej o krawędź błyskotki dłoni przemieniła bezużyteczne szkiełko w mrożący ciało aż do kości podmuch. Jeden z orków pokrył się szronem i choć wyraźnie chciał dotrzymać kroku szarżującemu koledze zmarznięte mięśnie miały na ten temat własną opinię. Drugi z rosłych orczych wojowników nadal biegł w jego kierunku wymachując zębatym tasakiem ale dwa świszczące bełty sprawiły że nogi uleciały mu spod tyłka, grzbiet ciężko przywalił w glebę a pysk wydał ostatnie tchnienie. Orki nie były rzecz jasna jedynymi którzy nie dotrzymali umowy. Różnica polegała na tym że mroczne elfy nie chwaliły się swoim jednoskrzydłym atutem skrytym gdzieś pośród drzew z nieodłącznym rapierem i kuszą.
Rozbłysk magii i dający się odczuć w bębenkach uszu podmuch wiatru dały znać że czarownik uporał się ze swoim celem. Przełykał co prawda rubinowy napar leczniczy ale na tyle na ile Vis znał maga mogło to równie dobrze być uzależnienie. Spokojnym krokiem zbliżył się do ledwo stawiającego kroki zielonoskórego, idąc dorzucał obleśnemu bydlęciu kolejnych klątw tak że kiedy stanęli twarzą w twarz tamten przypominał śliniące się warzywo. Poderżnąć mu gardło było aktem łaski a Visarl był łaskawy dla wrogów, a przynajmniej taką anegdotę obmyślał sobie na rychłe spotkanie z kapłanką.
Z zamyślenia wyrwały go powolne oklaski. Do ruin wkroczyła właśnie ostatnia z ich drużyny. Kamaelka nie miała jednego skrzydła oraz jednego oka które to kalectwo najpewniej sprawiało że jej humor również miewał pewne braki. Braki które nadrabiała jadem i złośliwością.

- Brawo Panowie, znów spierdoliliście. - Może i była nieco pokiereszowana ale głos miała niczym miły dla ucha świergot ptaków. Szkoda że treść przystawała bardziej do krakania.
Rycerz wzruszył jedynie ramionami wskazując na stojącego dalej maga który nabrał powietrza i napuszonym tonem odparł.
- Próbowałem zaoszczędzić funduszy zakonu, patrząc po tym jak łatwo poszło nam z tymi miernotami zrobiłem słusznie. Coś co taka najemniczka jak ty powinna chyba docenić. - Ostatnie słowa niemal wysyczał. Skrzydlata wybuchła śmiechem.
- Ależ doceniam, szczerze... - Kamaelka zgięła się w kpiącym ukłonie z dłonią na sercu dając tak przerysowane sygnały prawdomówności że trzeba by rzadkiego kretyna by się nabrać.
- Nurtuje mnie jedynie pytanie czy wasza przełożona podzieli mój zachwyt...
Visarl syknął i splunął na ziemię wycierając ostrze noża o umiarkowanie czysty kawałek tkaniny odcięty od stroju wykrwawiającego się orka.

- Megara nami nie dowodzi tylko...
- Tylko was tresuje, a wierne pieski biegają gdzie Pani każe. Wybacz Panie moje niedopatrzenie... - Najemniczka wpadła mu w słowo wyrywając bełty z ciała drugiego orka.
Ciemny elf pokręcił jedynie głową świadom kroków słownego tańca który tak lubiła skrzydlata za odpowiedź dając jej jedynie krótki gest. Ta odpowiedziała innym pocierając palcami i unosząc brwi w niemej wymianie docinków z których pierwszy był propozycją a drugi zapytaniem czy aby na pewno go stać.
- Może jak przestaniecie się do siebie wdzięczyć to pomyślicie jak wybrnąć z tego bagna? - Obruszył się zazdrosny czarownik.
- A co tu myśleć. Wsuń jednemu z nich tą naszywkę gildii kupieckiej którą miałeś im pokazać jako cel w łapę jak ich znajdą pobratymcy będą wiedzieć na kim się zemścić. - Odparł rycerz chowając czyste już ostrze do pochwy.




Dziwnym trafem nigdzie nie potrafi zagrzać miejsca. Czy to gdzieś ktoś zginie albo zawali się kawałek zamkowych murów, mrocznego elfa nigdzie nie można znaleźć.
Jakoś tak wyszło że co starsi kamraci Visarla z zakonu pamiętają że nie zawsze był takim zajadłym zwolennikiem "sprawy". Wręcz przeciwnie razem ze swoją partnerką która niekoniecznie spełniała kryteria czystości krwi walczyli dla tego kto zapłacił więcej w tym również przeciwko swoim. Dopiero kiedy dziewczyna z podobnym pragmatyzmem podeszła do ich prywatnych relacji w mrocznym elfie obudził się zew krwi przodków.

# Źródło awataru:
https://ibb.co/x8ycmWT
- Ivana Abbate




© 2015 - 2022   valdaron.pl

Stronę zalecamy oglądać w najnowszych wersjach przeglądarek.
Polecamy używać Google Chrome
Autorem ikon, które występują
w elementach graficznych jest LORC
na licencji: Creative Commons Attribution 3.0 Unported License