Niech was nie zmyli ta dziecięca twarzyczka, rumieniec i błyszczące oczy. Ta Kazadka ma już sporo wiosen na karku, choć jej umiłowanie do wszelakich błyskotek, ozdóbek i gadżetów temu przeczy. Włosy kobiety naturalnie są jasno rude, lecz Nesquerlis uparcie twierdzi, że to jakiś dopust boży ze strony Maphr i farbuje je na wiśniowy odcień za pomocą mikstury z olejów, sproszkowanych suszonych owoców i minerałów. Nierzadko też wpina we włosy bogato zdobione spinki. Posiada ich w swoich zbiorach całkiem pokaźną kolekcję. Stroje jakie nosi są mało dziewczęce, bowiem krasnoludka upodobała sobie wygodne skórznie, długie płaszcze i buty o twardych podeszwach. Nigdy nie rozstaje się ze swoją skórzaną torebką, którą przewiesza przez ramię.
Jak większość jej podobnych krasnoludek Nesquerlis ceni sobie dobry napitek i solidną strawę. Jest dość pogodną osóbką, nieco interesowną, ale za to niezwykle konkretną w dobijaniu targu. To, co wyróżnia ją spośród innych to rzadko spotykana skrupulatność i znajomość swojego fachu, bowiem Nesquerlis nie jest tylko zwykłą poszukiwaczką skarbów.
Byli na morzu już od kilkunastu tygodni, podróż przeciągała się, jakoby jakiś zły omen opętał wiatr, który miast dąć w żagle ich drewnianej starej krypy milczał jak głaz. Co Poniektórzy z mężczyzn chwycili za wiosła by choć trochę ruszyć z miejsca statek, którym płynęli. Wszakże towar winien dotrzeć na czas, a pan Bonfas nie uznawał opóźnień co do ostatniego ziarnka w klepsydrze. Pierwsze promienie słońca leniwie przedzierały się przez drobne chmurki, jednakże Nesquerlis nie było dane cieszyć się tym widokiem, ni morską bryzą. Na zmianę to wymiotowała za burtę, to rachowała w pamięci ile spłynie im złota za tę szmuglerkę artefaktów.
Najbardziej nie dawał jej jednak spokoju jeden przedmiot. Kufer, który zapieczętowany został nie za pomocą zwykłego zamka, tylko magii.
Powietrze wokół kufra aż drżało i falowało od mocy, która go otaczała. Krasnoludka wstała na drżących nogach ze swojego siennika, nadal
czuła kwaśny posmak w ustach, nie powinna tykać owoców morza, zwłaszcza tych złowionych przez Tairisa. Ktoś zapukał do drzwi, odchrząknęła
tylko i dała głuchy sygnał, że można wejść.
Do kajuty wszedł dość przystojny młody człowiek, zerknął to na kufer, to na krasnoludkę.
Wywrócił oczami, choć było to ledwie widoczne spod okularów, prychnął krótko i oparł się o ścianę.
Mam pomysł jak wydostać nas z tego kłopotliwego położenia - zaczął, po czym po chwili jakoby z nudów zdjął
szkła i jął przecierać je kantem lnianej koszuli. Gdy szkło okularów znów zrobiło się przejrzyste, włożył je z powrotem na nos. Pstryknął palcami a u jego boku pojawił się...
...CIEŃ
Przynajmniej takie pierwsze wrażenie odniosła krasnoludka. Niemal eteryczna sylwetka mrocznego elfa mignęła jej przed oczami.
Nie nawykła do takich pokazów mrocznych sztuk. Owszem wielokrotnie spotykała elfów na swojej drodze i te spotkania różnie się
dla niej kończyły. Jednak w tym było coś, co ją niebezpiecznie pociągało. Odsunęła grzywkę opadającą jej na oczy by baczniej przyjrzeć się nowemu gościowi w jej kajucie.
Gadaj zdrów Malcom - zwróciła się w stronę przyjaciela, człowieka. Po czym wskazała palcem na pokruszoną głowicę nadziaka.
- To cholerstwo nie odpuszcza i tak uprzedzam twoje kolejne słowa, wiem czym jest magia Evy i Shilen, pomyślałam jednak...- nie dokończyła, gdyż w zdanie nieoczekiwanie wszedł elf.
- Nie, nie pomyślałaś idiotko - powiedział nad wyraz spokojnym i monotonnym głosem, który wwiercał się w czaszkę krasnoludki niczym syczenie węża.
- Magia, a zwłaszcza ta łączona jest ponad wszelką białą broń, jako scienta division w Reliquae Venatores powinnaś to wiedzieć, takie pomyłki są dobre dla laików i paserów, nie dla nas.
Cóż punkt dla elfa, miał słuszność. Na twarzy Nesquerlis pojawił się pąs, odwróciła się plecami do mężczyzn i zerknęła przez bulaj.
Czy było jej wstyd? Niewątpliwie. Jednak chodziło o coś więcej. Zawsze chciała przypodobać się mrocznym. Czuła, że ze znajomości z akurat tą rasą wynikają spore korzyści.
Znam kogoś kto za odpowiednio ciężką sakiewkę będzie w stanie nam pomóc - podjął mroczny, jakby w ogóle nie
przejmując się dłuższym milczeniem khazadki - Jednak jest drobny haczyk, to jasny elf o wątpliwej moralności i do końca nie można ufać wyznawcom Evy, bo...
Tym razem to mroczny nie zdążył dokończyć swej frazy. A usłyszawszy tylko:
Sibblius flammae - krzyknęła krasnoludka znany w koterii kod, oznaczający mniej więcej "Mamy kłopoty".
I człowiek, i mroczny zbliżyli się do bulaja. Dostrzegli statek, a zaraz potem flagę z symbolem księstwa Heine.
Ktoś doniósł, mieli szczura w swoich szeregach, lecz to teraz było mało istotne.
Graj muzyko - zaśmiał się krótko elf i niby to niechcący trącił ramię krasnoludki, podając jej do ręki broń.
Trzeba chronić towar, nawet za cenę własnej krwi.
![]() | Ma niezwykle negatywny stosunek do mocno religijnych osób i nie zamierza się z tego tłumaczyć. |
![]() | Jej marzeniem jest bycie pupilkiem jakiegoś bogacza. |
![]() | Ponoć platonicznym uczuciem obdarza niemal każdego mrocznego elfa, ale skąd jej się to bierze to tego nie wie nikt. |