ŁAMANIE
MĘŻCZYZNA
MROCZNY ELF
RYCERZ SHILLEN
SAMOTNIK
PLOTKI


Dobrze zbudowany elf z kilkoma bliznami na klatce piersiowej. Jeżeli spotkać go na okręcie będzie nosił skórznie, bądź coś co momentalnie można zrzucić. Gdy spotkamy go na lądzie będzie nosił cięższy pancerz oraz tarczę. Zawsze ma przy pasie miecz, dodatkowo sztylet i nóż gdzieś przy cholewie buta. Na plecach prócz tarczy nosi też dość spore zawiniątko w grubym płótnie. Płótno ma na sobie proste runy strażnicze. Twarz elfa zdradza, że nie jest czystej krwi mrocznym. Niebieskie, jasne oczy zupełnie nie pasują do reszty aparycji. Gdy jest samotny widać po nim zmęczenie, gdy jest z innymi będzie to zacięcie i nieufność. Długie, srebrne włosy często spina w karku by nie przeszkadzały w walce.


Odkąd pamięta musiał walczyć o swoje. Jest bardzo nieufny i ciężko innym do niego dotrzeć. Jego dobre uczucia dawno wyblakły, pozostała chęć władzy nad innymi, zdobycie siły i rządza bogactwa. A przynajmniej do tych się przyznaje. W obyciu jest chłodny, jeżeli się uśmiecha to pewnie do swojego parszywego żartu albo do jakiegoś miłego dla oka widoczku. Gdyby obserwować go z ukrycia to będzie to pogrążony w myślach, ponury typ który od czasu do czasu zaciska prawą dłoń w nerwowym tiku.


Jak to wiele razy się w świecie zdarza już od narodzin Kamaenor nie miał lekko. Urodzony w zamtuzie z nieznanego osobnika od razu wylądował na marginesie społecznym. Wraz z innymi dziećmi lubił kręcić się w okolicy portów, tam się coś działo, tam były ciekawe osobistości, tam można było kogoś okraść, a czasem i jakaś prosta praca by tego dnia nie burczało w brzuchu. Właśnie podczas jednej z takich prac dostał propozycje zostania na statku, obiecano mu jedzenie i schronienie w zamian za ciężką pracę. Nie musiał się długo zastanawiać, albo to albo matka sprzeda go w końcu jakiemuś staremu zboczeńcowi. Nowy rozdział w życiu sprawił, że szybko nabrał tężyzny i sprawności, na pokładzie czuł się lepiej niż na lądzie. Niektórzy z pasażerów bywali mu mili, poświęcali czasem czas i pouczyli tego i owego. Takie życie nie przemawiało do niego, wydawało się zbyt puste, zbyt łatwe. Przy kolejnym rejsie do Rune postanowił zaciągnąć się do bardziej szemranego towarzystwa.

Księżyc świecił już wysoko na niebie a zimna bryza zdawała się poganiać grupę osób głębiej w mroczną puszczę. Większość z nich szła jedno za drugim, tylko kilka osób z przodu i tyłu wyłamywało się z szeregu. Osobnik z przodu, z kapturem narzuconym głęboko na twarz zatrzymał się i uniósł do góry rękę. Słychać było kilka cichych komend i siarczystych przekleństw po czym cała kolumna zatrzymała się z cichym brzdękiem metalicznych ogniw. Nastała pełna napięcia cisza. Tym razem nic się nie wydarzyło. Przewodnik machnął dłonią i wszyscy ruszyli. Dopiero kilka godzin później dotarli do jednej z niezliczonych grot jakie oferował masyw oddzielający krainy elfów. Przywitał ich niski, poskręcany chorobą krasnolud którego uśmiech wyglądał jeszcze bardziej groteskowo w świetle pochodni.
– Towar świeży czy znów spartaczyliście? – Mruknął w stronę przewodnika i sięgając w stronę ciężkiej sakwy zaczął odliczać w głowie nowe nabytki.
– Świeży... – Warknął w odpowiedzi elf i wyciągnął dłoń po należną im zapłatę.
– Och, to nowość! – Zarechotał khazad. – Czyżbyście mieli kłopoty w drodze?

Morze było mocno wzburzone. Białe grzywy fal często przetaczały się przez pokład i już dawno zabrały wszystko, co nie było przymocowane, w tym kilku poległych towarzyszy. Statek który obrali sobie na cel wydawał się prostym łupem ale obecność kilku kapłanów Einhasad i paladynów tegoż kościoła zdecydowanie utrudniła im zadanie. Pal licho kilku żółtodziobów którzy uznali, że ubranie ciężkiego pancerza na okręcie to dobry pomysł, kilka kopniaków i opadali już w ciemne odmęty zimnego morza. Ci pozostali mieli zdecydowanie więcej doświadczenia, wspierani magią swoich towarzyszy zasklepiali zadane rany raz za razem i nawet nasączone trucizną ostrza zdawały się nie pomagać. Po długiej walce z kompanii… została ledwie garstka. Zatem i „Złamani” zostali rozbici – Przeszło mu przez myśl kiedy przeszukiwał zdobyty statek. Nie było teraz czasu na myślenie o przyszłości, sztorm przybierał na sile a oni nadal nie znaleźli w tej łajbie nic cennego... Dopiero w kajucie jednego z kapłanów odnalazł podłużną szkatułę, pośpiesznie wyłamał jej zamki i zagwizdał z zadowolenia. Ostrze z czarnego kryształu, z licznymi zdobieniami, runami i inskrypcjami. Wyciągnął rękę by zamknąć szkatułę ale kolejna z fal uderzająca w burtę statku była silniejsza niż ostatnie, szkatuła podskoczyła a elf dotknął oręża. Przez jego głowę przeszło tysiąc myśli i obrazów. Od wszystkich grzechów których się dopuścił, od kwileń umęczonych dusz, poprzez ciemność i pustkę aż po spokój i zjednoczenie, aż po spełnienie i wybicie się ponad cielesne normy...
Nieświadomy swego krzyku zaalarmował towarzyszy którzy pośpiesznie zbiegli się by mu pomóc. Kamaenor Zamrugał kilka razy, zacisnął dłoń na rękojeści miecza i ruszył w ich stronę. Tego dnia przestała istnieć banda „Złamanych”.




Był kupcem i dorobił się na morzu.
Jest pielgrzymem szukającym wiedzy i utraconych zapisek.
Zawsze nosi ze sobą ten dziwny pakunek.

# Źródło awataru:
https://www.flickr.com/photos/90604804@N08/8224796905
- Kirsi Salonen




© 2015 - 2022   valdaron.pl

Stronę zalecamy oglądać w najnowszych wersjach przeglądarek.
Polecamy używać Google Chrome
Autorem ikon, które występują
w elementach graficznych jest LORC
na licencji: Creative Commons Attribution 3.0 Unported License