Jest smukłą elfką z delikatnymi krągłościami. Ma bardzo długie jasne blond włosy, sięgające aż do pośladków. Pasemka zawsze niedbale opadają na jej twarz i ramiona, potargane przez wiatr.
Czasami obwiązuje włosy przetartą już wstążką. Jej zielone oczy z wnikliwością i ciekawością wpatrują się w otaczający ją świat. Na skórze ma wiele drobnych zadrapań i siniaków.
Jej szaty są z każdym dniem coraz bardziej podziurawione i poszarpane. Nie dba o to, gdy biega po lesie. Zaczyna się przejmować swoim ubiorem tylko wtedy, gdy tunika ledwo trzyma się na jej ciele.
Wygląda jak dzikuska, ale gdyby tylko zadbała o siebie, byłaby bardzo urodziwa.
Można ją opisać w paru słowach: nieokrzesana, ciekawska i żądna przygód. Poprzez długi czas życia w samotności ma pewne opory przed poznaniem nowych osób. Nie jest zbyt ufna z początku, ale ciekawość i chęć poznania nowego zawsze wygrywa. Podpatruje zachowania innych, by nauczyć się zasad życia w większej społeczności. Czasem działa bardzo impulsywnie i szybciej coś zrobi niż pomyśli, co sprawia że wpada w kłopoty. Mimo tego jest bardzo pogodna i wesoła, uśmiech rzadko schodzi z jej twarzy. Zachowuje się i wygląda na znacznie młodszą niż jest w rzeczywistości.
Gwałtownie obudziła się słysząc głośny huk roztrzaskanych drzwi.
- Mamo?! - Krzyknęła, lecz nikt jej nie odpowiedział. Skuliła się w atłasowej pościeli nasłuchując dźwięków dobiegających z dalszej części domu. Nagle usłyszała krzyki członków swojej rodziny. Próbowała zakryć swoje długie uszy i zamknęła oczy.
- Raz, dwa, trzy... - Liczyła w swojej głowie, mając nadzieję że to tylko koszmar i zaraz się obudzi.
Zamiast ukojenia poczuła mocne szarpnięcie.
- Musimy iść Zoy - Powiedziała cicho, ale stanowczo postać, która stanęła nad jej łóżkiem.
- Babciu, co się dzieje? Gdzie rodzice? Chce do mamy! - Mała elfka zaczęła mocno łkać i pisnęła, widząc dużą czerwoną plamę na sukni Lorienne.
- Chodź kochanie ze mną, nie mamy czasu! - Lorienne złapała wnuczkę i w bólu podniosła dziecko. Wrzaski stawały się dużo głośniejsze, a mała dziewczynka zaczęła panikować.
- Babciu! Boję się... - Wyszeptała i zemdlała.
Młoda elfka stała przy kwietnym kopcu tuż przy małej chacie. Nie była bogobojna, ale dłonie miała ułożone jak do modlitwy.
- To już trzydzieści lat minęło babciu - Spojrzała na kwiaty, które nigdy nie zdawały się przekwitać.
- Nawet nie wiem ile od czasu, gdy... - Powiedziała do siebie ściskając mocno w dłoni jakiś przedmiot.
Zadumała się na chwilę i zaczęła śpiewać. Była to jedyna pieśń, którą pamiętała. Nie była pewna, czy słowa się zgadzały, ale nie było to dla niej ważne.
Ważna była pamięć o przodkach, którzy odeszli nie tak, jak powinni. Delikatnie przesunęła dłonią po kwiatach, po czym odeszła w smutku.
Lata mijały, a jej jedynymi towarzyszami były istoty z lasu. Nie miała wielu ksiąg i nie mogła nauczyć się dość istotnych rzeczy. Potrafiła za to tak rozmawiać ze zwierzętami, że zawsze wiernie przy niej były. Jednak brakowało jej czegoś, lub kogoś. A potem nadszedł ten dzień…
![]() | Lubi biegać w nocy po lesie tak jak ją natura stworzyła. |
![]() | Podobno poszukuje pewnej zaginionej spinki, za którą sowicie zapłaci. |
![]() | Często rozmawia ze zwierzętami, wyglądając przy tym na szaloną. |