ASMENYA - ŁUK
MĘŻCZYZNA
ELF
SREBRNY STRAŻNIK
RAKUL AXIS
PLOTKI


Wysoki, szczupły mężczyzna. Jak na elfa ma całkiem atletyczną sylwetkę. Cera raczej blada. Uszy klasycznie spiczaste. Włosy długie, srebrne w lekkim nieładzie. Na prawym policzku zwisający niewielki warkocz. Lewy policzek pokryty nieregularnymi bliznami. Oczy zimne, ciemnozielone, spojrzenie przenikliwe. Pierwsze wrażenie miły, lecz groźny. Całe ciało sprawia wrażenie kartki brudnopisu pokryte amatorskimi tatuażami samoróbkami.

Tania wersja stroju szlachcica, którym zapewne chciałby być lub przynajmniej podobnie wyglądać. Schludna, lecz znoszona skórzana kurtka i lekko przetarte spodnie. Wysokie, czarne kozaki. Długi, prosty, fioletowy płaszcz z grubym futrzanym kołnierzem.


Zawadiaka. Indywidualista o życzliwym usposobieniu. Dowcipniś, wcielenie uroku. Dobro i zło nie mają znaczenia przy podejmowaniu decyzji. Kieruje się własnym kompasem moralnym. Bez zważania na konsekwencje podejmie wszelkie środki aby osiągnąć swój cel. Lekkoduch, potrafi radośnie i bez żadnej przyczyny przegrać cały swój majątek, postawiwszy wszystko na jeden rzut kośćmi. Jedyne w czym można na niego liczyć to fakt, że nie można na niego liczyć. Uwielbia karczemne burdy, bijatyki i popijawy. Podczas hucznych zabaw prawie zawsze traci kontrolę. Akceptuje istnienie bogów lecz niczego im nie zawdzięcza i niczego od nich nie oczekuje. Świątynie to budynki jak każde inne.


Zimny, ciemny, nudny pokój. Zupełnie nic się nie dzieje. Wysoko na ścianie niewielkie zakratowane okno wpuszczające delikatne smugi światła. Z zewnątrz dobiegają odgłosy ulicy. Ot zwyczajna sala przesłuchań. Na środku komnaty niewielki stół, a przy nim dwie postacie. Jedna to umundurowany strażnik miejski. Druga to elf.. półelf.. jakiś jegomość skuty kajdanami. Obaj zdają się nie przejmować swoją obecnością. Każdy bez reszty zanurzony w swoich, niewątpliwie ważnych, zajęciach. Skryba w wielkim skupieniu uzupełnia i sortuje dokumenty. Elf liczy pajęczyny w rogach sali. Całą tę sielankę belitośnie przerwał huk otwieranych skobli, w wielkich stalowych drzwiach, które po chwili otworzyły się z nieprzyjemnym piskiem ukazując kolejną umundurowaną postać. Komendant podszedł do stołu, usiadł obok skryby i nie odrywając oczu od towarzysza rozpoczął przesłuchanie:
- Imię?
- Ellmir szefie.
- Nazwisko?
- Takie jak Twoje synku.
Strażnik uniósł jedno oko na podejrzanego, następnie zwrócił się do skryby:
- Śmieszek nam się trafił.
Komendant wyciągnął rękę do kolegi sugerując aby ten podał dokumenty. Otrzymawszy plik papierów zaczął energicznie je kartkować.
- Kradzieże, włamania, pobicia, wymuszenia, oszustwa..bla bla bla.. tym się zajmujesz elfie?
- Sprzedać, ukraść, kupić, kogoś wykołować... głowę mam na karku, umiem kombinować.
- Oznajmił z rozbrajającym uśmiechem elf. Komendant uśmiechnął się pod nosem, następnie pochylił się nad stołem zbliżając twarz do skazańca. Gestem dłoni zaprosił elfa do tego samego. Elf szybko i bez wahania również pochylił się nad stołem. Kiedy ich twarze znalazły się w odległości nieświeżego oddechu strażnik szybkim ruchem wymierzył potężny cios pięścią prosto w twarz więźnia. Elf pod wpływem uderzenia stracił kontakt z rzeczywistością, osunął się z krzesła i z impetem, bezwładnie upadł na podłogę. Komendant gestem ręki rozkazał koledze podnieść więźnia. Skryba ruszył w stronę leżącego i niczym szmacianą lalkę zebrał go z podłogi i rzucił na krzesło.
- Żarty się skończyły. Jesteś podejrzany o morderstwo obywatela. Mamy świadka, który widział jak mordu... - przerwał mu skryba.
- Panie komendancie melduję, że jedyny świadek zdarzenia zmarł w niewyjaśnionych okocznościach dzisiaj przed południem.
Więzień doszedłszy do siebie ponownie pochylił się nad stołem. Tym razem ostrożniej, mając w pamięci to, co spotkało go chwilę temu. Wbił wzrok w komendanta i zaczął odliczać - Dziesięć, dziewięć, osiem,...
Zdezorientowani strażnicy spojrzeli na siebie, a następnie na elfa
- Siedem, sześć, pięć,...
Całe to odliczanie wyraźnie rozbawiło strażników, którzy zaczęli rechotać. Elf bez mrugnięcia okiem kontynuował
- Cztery, trzy, dwa,...
W momencie kiedy z ust więźnia padło "jeden" drzwi do sali ponownie się otworzyły. W przejściu stanął kolejny strażnik i zaczął meldunek.
- Panie komendancie! Rozkaz z góry! Uwolnić więźnia!
Komendant słysząc treść meldunku opuścił głowę i ręce. Zrozumiał, że nic nie może zrobić. Elf wysunął przed siebie skute ręce. Strażnik westchnął głęboko i nieznacznym ruchem głowy rozkazał skrybie rozkuć Ellmira. Podwładny wyjął z kieszeni klucz i niechętnie zdjął więźniowi kajdany. Uwolniony wstał powoli, rozmasował nadgarstki i szczękę pamiętającą bliskie spotkanie z pięścią strażnika. Gestem ręki wskazał tobołek i łuk leżące w rogu sali.
- Asmenya?
Wściekły i bezradny strażnik burknął.
- Zabieraj te śmieci i zejdź mi z oczu.
Elf zasalutował sugerując, że zrozumiał rozkaz, zabrał swoje rzeczy i zniknął za drzwiami. W sali przesłuchań pozostali już tylko dwaj strażnicy. W ciszy dłuższą chwilę kontemplowali swoją beznadziejną sytuację i swoją niemoc wobec niesprawiedliwości świata. W zadumie zastanawiali się nad sensem swojej służby. Nagle, jak oparzony, komendant zerwał się na równe nogi. Zorientował się, że jego sakiewka z tygodniowym żołdem zniknęła. Z kieszeni wyjął karteczkę z rysunkiem strzały i wymownym napisem "prawie".




Ponoć przyjmuje zlecenia zabójstw. Podobno najbardziej upodobał sobie zlecenia na magów.
Nigdy nie rozstaje się z Asmenyą.
Zawsze można go zastać w karczmie gdzie czasami daje koncerty.
Ponoć jest dzieckiem bezdomnego i elfiej kurtyzany.
Tylko udaje szlachcica.
Odkrył zioło, które wyostrza wzrok, spowalnia czas i poprawia percepcję.

# Źródło awataru:
https://pl.pinterest.com/pin/690669292857008595/
Aleksandra Skiba




© 2015 - 2022   valdaron.pl

Stronę zalecamy oglądać w najnowszych wersjach przeglądarek.
Polecamy używać Google Chrome
Autorem ikon, które występują
w elementach graficznych jest LORC
na licencji: Creative Commons Attribution 3.0 Unported License