Wygląda na około dwadzieścia kilka lat. Wysoki i proporcjonalnie umięśniony, jego ruchy są płynne jakby kocie. Potrafi się poruszać prawie bezszelestnie. Twarz ma pociągłą, charakteryzującą się wyraźnymi zdecydowanymi rysami. Oczy zielone, bystro spoglądające na świat, ze źrenicami lekko pionowymi. Usta wąskie na których zazwyczaj gości uśmiech. Jeśli kto się przyjrzy dokładnie, uszy zdawać się mogą lekko szpiczaste. Proste, czarne, włosy okalają twarz. Paznokcie równo przycięte zdają się lekko zakrzywione.
Zazwyczaj uśmiechnięty i miły. Ceni ogładę i dobre wychowanie. Brak kultury ledwie znosi. Raczej trudno go rozgniewać czy obrazić. Gdy się zdenerwuje, jego źrenice stają się prawie pionowe. Główne i chyba najbardziej zauważalne, to jego ulubiony napój – mleko. Uwielbia je pić. Inne to choćby mruczenie. Często idzie razem z uśmiechem usłyszeć mruczenie Caridana.
Witajcie, mam na imię Caridan i pochodzę z Glesum, w którym to się urodziłem. Moją matką była pani Arwina, władająca mocą czarodziejską kobieta, niestety, nigdy nie dane było mi jej poznać, zmarła dzień po mym i brata porodzie. Ten, który był moim ojcem nosił imię Ragat, on też nie należał do zwykłych ludzi, pochodził bowiem z Północy i był tam szanowanym i ważnym szlachcicem. Wpadł wszakże w pułapkę zastawioną przez swych przeciwników, złych i okrutnych ludzi i musiał, wraz ze swymi ludźmi, uciekać jak złoczyńca. W końcu po długiej tułaczce osiadł na Rubieżach, w osadzie Glesum. Moje poczęcie stanowiło wielkie zaskoczenie dla wszystkich, wydawało się bowiem iż moja matka, druga już żona mego ojca, jest bezpłodna. Urodziłem się wczesna wiosną, a noc moich narodzin pamiętają w Glesum chyba wszyscy, wtedy to bowiem rozpętała się straszna burza, pioruny biły raz za razem i wiele domów zostało uszkodzonych. Nasz opiekun i nauczyciel Allabert mówił mi iż takiej burzy nie pamiętali nawet najstarsi mieszkańcy naszego miasta. I tak wśród ryku wiatru i uderzeń piorunów przyszedłem na świat. Lecz bóle porodowe matki trwały nadal. Tak bardzo obawiano się o jej życie, że zajęto się mną pośpiesznie i położono z boku. Poród trwał jeszcze wiele godzin i w drugiej godzinie nowego dnia przyszedł na świat mój brat Elgrin. Matka moja jednak tak była wyczerpana porodem, iż zmarła następnego dnia, nie odzyskując przytomności.
Właśnie z tego powodu naszym opiekunem i nauczycielem został Allabert. Był on jednym z zaufanych rycerzy mego ojca, do Glesum przybył razem z nim i to właśnie jego los wyznaczył by kształtował nasze życie. Po śmierci matki ojciec stał się ponury i zgorzkniały. Nie zwracał na mnie i brata uwagi, tylko od czasu do czasu pytał Allaberta, jak się mamy. Pytał z roztargnieniem, niby o kogoś obcego, jakby nasze samopoczucie niewiele go obchodziło. Jedynie starszy nasz brat (Simon) i siostra (Ivonia) dzieci pierwszej żony ojca, byli wciąż przy nas i starali się wspomóc Allaberta. Gdy mieliśmy z bratem po 12 lat ojciec zginął podczas jednej z wypraw oczyszczających z potworów okolice miasta. Jego miejsce zajął 20 letni już Simon. Pierwszą rzeczą jaką zrobił po objęciu władzy, była wyprawa, polowanie na sprawców śmierci ojca. Wiele spłynęło wtedy krwi plugawych stworów, wyprawa okazała się tak skuteczna iż przez wiele miesięcy, nie było widać w okolicy złych istot. Po osiągnięciu przez nas lat 14 ujawniły się nasze zamiłowania i drogi nasze (moja i mego brata bliźniaka) się rozeszły. Przestały mnie interesować wykłady i zacząłem je opuszczać, by w końcu zrezygnować z nich zupełnie. Ponad niemiłe memu sercu wykłady wolałem naukę walki, tak pieszej jak i jeździeckiej, a przyznać trzeba iż miałem całkiem niezłe wyniki jak na swój młody wiek, czym wielu ode mnie starszych ludzi zadziwiałem. Brat zaś zdawał się wprost stworzony do praktykowania magii, zauważył to żyjący w naszym miasteczku mag i zaczął mi pomagać w tej, jakże trudnej, nauce. Lata mijały, w końcu Allabert stwierdził iż nauka ma dobiegła końca, nie mógł mnie już niczego więcej nauczyć. Podarował mi jedynie swój miecz. Był to znak iż nadszedł koniec nauki, a zatem czas było wyruszyć w poszukiwaniu mistrza który by mógł mnie kształcić dalej, nie tylko w walce mieczem. Zacząłem więc szykować się do drogi, jeszcze raz podziękowałem memu mistrzowi za naukę, pożegnałem się ze starszym rodzeństwem oraz Elgrinem, który zdążył już sobie wyrobić uznanie wśród członków gildii magów i wyruszyłem skwapliwie, w kierunku portu, by stamtąd, statkiem, udać się w kierunku Arnes, bramy kontynentu.
![]() | Jest starszy niż na to wygląda. |
![]() | Jego zachowanie to tylko poza by zwabić i uwieść nieświadome niewiasty! |
![]() | Nie pochodzi z kontynentu. |